na moim blogu nie poruszałam jeszcze tej tematyki, a mianowicie ruchu, sportu i rekreacji. Ale ze względu na to, że podjęłam wczoraj pewne małe "wielkie" wyzwanie postanowiłam napisać w tej sprawie.
Nie ma co, raczej ze mnie żaden sportowiec, za czasów szkolnych za bardzo z lekcjami wf'u się nie lubiliśmy, poza małymi wyjątkami: piłką nożną czy siatkówką, reszta wymysłów typu koziołki, fikołki czy rzuty nie sprawiały mi żadnej satysfakcji, tym bardziej, że nauczyciele wf'u nie mieli u mnie żadnego autorytetu. A to wszystko za sprawą tego, że sami nie wykonywali ćwiczeń których od nas wymagali. Jak ktoś ma mieć szacunek do kogoś kto zdziera gardło i nosi spódnicę i gwizdek jako berło władzy wuefisty. Postrzegałam ich jako hipokrytów, bądź zboczeńców, to drugie tyczy się głównie męskiej strony władzy. Dlatego tak bardzo nie lubiłam lekcji, które z założenia powinny pomagać uczniom się rozluźnić, rozgrzać i zachęcić do dalszego rozwoju fizycznego.
Mając 22 lata sama w końcu doszłam do wniosku, że trzeba się troszkę za siebie wziąć. Od 2 lat nie mam już przymusowych zajęć sportowych, przez co, jakby to ująć, pożegnałam się z systematycznym ruchem. Spacery spacerami, biegi na autobus czy ćwiczenie kciuków to jedne z ostatnich moich systematycznych wysiłków. Fakt faktem, jeżdżę jeszcze na rowerze, ale zaczęłam dość późno w tym roku, w zeszłym roku trochę biegałam i jeździłam.
Przez ostatnie pół roku... a dokładniej od stycznia do lipca udało mi się zgubić 18 kilogramów. Zaczęłam się odżywiać zdrowo i z głową, jeść przede wszystkim systematycznie (5-6 posiłków dziennie) i nie podjadać. Słodycze poszły w odstawkę, chociaż nie powiem, że nie ... do końca się z nimi nie rozstałam, bo jak mam ochotę to sięgam po czekoladę i jakoś nie mam wyrzutów sumienia.
Ale nie przedłużając przejdźmy do puenty...
Moja waga w obecnej chwili stanęła i uważam to za połowiczny sukces, nie tyję, ale również nie chudnę, dlatego zdecydowałam się na ruch ,aby ruszyć wagę... i wprowadzenie go do swojego życia powoli lecz systematycznie.
Wczoraj podjęłam wyzwanie "30 dni z przysiadami i brzuszkami". Czemu te ćwiczenia? ponieważ można wykonywać je w domu, rzekomo mają ujędrnić moje ciało, podnieść pupę, zmniejszyć cellulit i rozbudować trochę mięśni. Oprócz tego regularna jazda na rowerze, przynajmniej 4 dni w tygodniu. Dziś dodaję jeszcze ćwiczenia w domowym zaciszu z MelB. Będę ćwiczyć na tyle ile pozwoli mi przestrzeń w moim domu ;)
A tak się klaruje trzydziestodniowy plan:
W tym tygodniu pojawi się jeszcze na pewno post dotyczący 4 Long Lashes i mojej opinii po półrocznej kuracji. Czy rzęsy odżyły i urosły? :) same ocenicie.
Zapraszam Was do podjęcia wyzwania w raz ze mną, nic nas to nie kosztuje, a brzuszki i przysiady możemy bez skrępowania robić w domowym zaciszu.
Trzymajcie się ciepło.
Atom
Zapraszam Was do podjęcia wyzwania w raz ze mną, nic nas to nie kosztuje, a brzuszki i przysiady możemy bez skrępowania robić w domowym zaciszu.
Trzymajcie się ciepło.
Atom
18 kilogramów do zabójczo świetny wynik! Fajnie, że zdecydowałaś się na ćwiczenia w takim momencie, bo wyeliminujesz w ten sposób efekt jojo no i oczywiście wyjdzie Ci to tylko na dobre :) W każdym razie trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :))) zależy mi,żeby żadne jojo się nie pojawiło, od miesiąca waga mi się trzyma, mimo, że wiadomo wakacje, grillowanie i słodkości, najważniejsze jednak, że zmieniłam te złe nawyki żywieniowe, no i jestem przykładem, że żeby schudnąć trzeba jeść, jeść regularnie i z głową, a nie się głodzić. :)
Usuń