poniedziałek, 27 stycznia 2014

22 lata minęło jak jeden dzień... i Montag Musik #24.

Hej hej,
ja nadal w biegu, ale to już półmetek, do przekroczenia mety brakuje mi raptem paru kroków,
jednak poruszam się w tempie ślimaczym, powoli i skutecznie do celu.
Nie mniej i nie więcej chodzi mi oczywiście o potwornego kata nad katy, starego wyjadacza i tak bardzo znienawidzoną Sesję, "matkę polkę" wszystkich uciemiężonych studentów.
Ale znalazłam chwilę i jestem. Dziś typowo, nietypowy muzyczny poniedziałek. A taki typowo, nietypowy poniedziałkowy post ze względu na nieunikniony fakt zestarzenia się.
Dziś zapukał do mnie on, kolejny, niespóźniony. Przychodzi punktualnie, nie pyta mnie o zdanie.
Nie puka, nie dzwoni, nie zapowiada wizyty, tłumaczy tym fakt swego jestestwa. On po prostu jest, bo być musi, nie ma innego wyjścia. Wcale nie chciałam go do siebie dopuścić, jednak na próżno moje opory, on pokona każde zapory. Przyszedł do mnie przez zaspy śnieżne jak co roku, cały brudny i mokry... Liczy już kolejne minuty, bo teraz jest, a w przyszłości zostanie tylko: był. Zastąpi go nowy. Na razie cieszy się, że się do mnie przyczepił, a ja nie mam zdania... może za rok coś o nim opowiem...
Tak go postrzegam w jego pierwszych godzinach, kolejny rok za mną, a już 22 przede mną.
Oby nie był gorszy niż ostatni, a będę zadowolona.
Nie chcę składać życzeń sobie, chciałabym tylko, żeby cele, które zaplanowałam na ten rok zostały przeze mnie zrealizowane.
Co bym chciała zrobić?
- zawsze znaleźć trochę czasu dla siebie i bliskich,
- już walczę, ale walczyć będę dalej, zdrowie odżywianie i utrata wagi,
- czas dla bloga,
- praca, do której będę chodziła z uśmiechem na twarzy.
To takie moje malutkie chciejstwa urodzinowe :) bo prezenty już dostałam, może uda mi się je jutro zebrać i coś o nich napisać, a tymczasem dla Was mam dziś kilka piosenek, które w jakiś sposób, mniej lub bardziej skomplikowany, są ze mną związane od dawna i przenikają się od czasu do czasu na wielu płaszczyznach, zapraszam do słuchania.

The Beatles - In my life ( piosenka, która jest ze mną praktycznie od dzieciństwa, za małolata biegałam po domu śpiewając i przekręcając angielskie słowa)



Goo Goo Dolls - Iris ( chyba nikomu nie muszę przedstawiać tego utworu, zawsze kojarzy mi się przyjemnie a na myśl przywodzi czas wakacji )

The Notwist - Consequence ( ta piosenka trafiła do mnie z sześć bądź siedem lat temu, potem gdzieś przepadła, aż w końcu powróciła na stałe 3 lata temu i rozgościła się w sercu wraz z moim Pe. ) 


Snow Patrol - Open your eyes (właściwie co do niej zabrakło mi słów, a to dlatego, że jest ich zbyt wiele, a kojarzy mi się ona tylko z jedną osobą i 2007 rokiem)

Human - Słońce Moje (poznana stosunkowo niedawno, jednak zawsze znajoma, do tej pory nie wiem, czy słyszałam ją dopiero pierwszy raz w zeszłym roku, czy wcześniej)


Coma - Pasażer (Comę odkrywam co roku na nowo, mimo że słucham jej od jakichś 8 lat, tak też trafił do mnie ten utwór, dwa lata temu przegrzebywałam swoje piosenki przy okazji przeprowadzki z komputera na laptopa i tak o to do mnie przylgnęła)


Troszkę tu namaziałam, ale brak mi pióra i kartki, tęskno za słowami.
Mam nadzieję, że będę mogła już jutro spokojnie usiąść do szperania w blogach, nie mając nad sobą Historii Niemieckiego obszaru językowego
Trzymajcie się ciepło.
Atom

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Montag Musik #23.

Hej hej,
dziś w mojej muzyczno - poniedziałkowej serii tylko jedna piosenka, a tak dla odmiany.
Jest to piosenka, która krąży mi po głowie od kiedy wybrałam się do kina na pewien film.
A to znaczy mniej więcej tyle, że wisi nade mną już od ponad trzech tygodni.
Na początku nie miałam pojęcia kto co i jak... ją wykonuje, gdy się dowiedziałam złapałam lekkie zdziwienie, aczkolwiek wyszło na dobre, bo kilka piosenek tego wykonawcy słyszałam już wcześniej.
Z pewnością kilkoro z Was już ją słyszało, także nie przedłużając, o to i ona:

Ed Sheeran - I See Fire



Ogólnie można śmiało powiedzieć, że zima jak co roku zaskoczyła kierowców.
Nie zalecam wychodzenia z domu bez łyżew, to jedyny skuteczny środek wspomagający poruszanie się, w moim przypadku między uczelnią, domem a pracą. Piach, który jest posypany na płyty chodnikowe okryte lodem, wygląda przekomicznie, człowiek idzie śmiało, ma nadzieję na to, że nie wyłoży się przy pierwszym lepszym kroku bo piach leży na ulicy, a tymczasem owy piach robi nas w konia i śmieje się do rozpuku, bo przykryła go kolejna warstwa lodu.
Zaczęłam już chodzić po trawie i trzymać się krzaków, bo nie ma innego wyjścia by dotrzeć w jakieś miejsce.
Taki obraz zastałam na początku tygodnia w swoim mieście.W o wiele lepszej sytuacji są samochody, przejadą pługi, podsypią solą, a chodniki przypominają lodowisko, nikt z tym nic nie robi.

Dodatkowo, chciałam napisać na koniec, że z powodu obowiązków uczelnianych, jak i nowej pracy robię sobie przerwę w blogowaniu. Chcę, nie chcę, to nie ma znaczenia... Po prostu muszę, by znaleźć chwilę czasu na te przyziemne czynności. Im szybciej podołam pewnym sprawom, tym szybciej zawitam do Was.
Cieszy mnie fakt, że będę miała co czytać jak już powrócę z czeluści.
Trzymajcie się cieplutko Wszyscy,

Atom

czwartek, 16 stycznia 2014

Recenzja - Ziaja Masło do ciała (pomarańcza).

Hej, hej Wszystkim,
Jak dla każdego, tak i również dla mnie styczeń jest miesiącem rozliczenia z poprzednim rokiem, a dokładniej, z poprzednim semestrem na studiach. To właśnie teraz zaczynają mi się "kolosy", projekty i inne wymyślone przez wykładowców Potwory, które stoją nade mną jak kaci,
ale powoli i sukcesywnie ogarniam panujący nieład. Dodatkowo wreszcie położyłam się dziś do łóżka i przynajmniej do niedzieli będę się starała wyleżeć chorobę.
Znalazłam chwilę, więc jestem i napiszę dziś o... kosmetyku do ciała z rodzimej stajni.
Przyszedł czas na rozliczenie się z : Pomarańczowym Masłem do ciała z Ziaji.


Coś od producentów:



A tutaj coś ode mnie:
Działanie:
już po pierwszym nałożeniu zauważyłam że moja skóra jest gładka i zyskała blask, przy regularnym stosowaniu skóra staje się miękka i delikatna, jednak nie staje się bardziej elastyczna i nawilżona.
Konsystencja:
średniej lekkości konsystencja(co to oznacza na chłopski rozum? ano to, iż balsam nie przecieka między palcami przy stosowaniu, jest bardziej zbity i gęsty)
Wchłanianie: 
bardzo szybkie wchłanianie, nie pozostawia na skórze tłustego, lepiącego się filmu, stąd mogę stwierdzić iż ma lekką formułę.
Zapach:
mi odpowiada, nie jest to może zapach pomarańczy, takiej, która swą wonią przyciąga wiele nosów, aż chce się ją zjeść. Zapach tego balsamu ma w sobie pomarańczową jak i ciut chemiczną nutę, mimo wszystko kojarzy mi się przyjemnie.
Ale np. wiem że mojemu Pe., mamie czy też bratu masło niezbyt przyjemnie pachniało. Na prawdę wszystko zależy od tego co kto lubi.
Wydajność:
Balsam znikał bardzo szybko ze słoiczka. Zakładam, że działo się tak poprzez lżejszą formułę, niż w przypadku ziajkowych kremów ( np. z oliwką czy masło kakaowe), jak i również w związku z tym, że używałam go dość dużo na jedną partię ciała, aby odpowiednio go rozprowadzić. Stwierdzam że nie jest wydajny.
Opakowanie:
 200 mililitrowy słoiczek, z odkręcaną nakrętką. Niestety mankamentem opakowania jest to, iż nakrętka jest słabo spasowana i czasami się "przekręcała" a czasami musiałam zakręcać go z dwa czy trzy razy. ( może akurat tylko mi trafił się taki feler)

cena : ok. 9 - 14 zł. za tą wersję opakowania.
Dostępność?
Super-pharm. Nie widziałam go w żadnej Naturze czy też Rossmannie w moim mieście.

W skrócie:
Plusy:
+ skóra delikatna, miękka w dotyku,
+zapach 
szybkie wchłanianie
+ nie pozostawia na skórze tłustego, lepiącego się filmu
+/- działanie : skóra gładka, lecz bez nawilżających rewelacji,
Minusy:
- wydajność,
- opakowanie.

Skład:


A Wy miałyście z nim styczność?
Jaki Balsam do ciała możecie mi polecić?
Czekam na propozycje :)

Trzymajcie się ciepło.
Atom

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Montag Musik #22 - dźwięki w roli głównej.

Hej,
co u mnie? rozłożyłam się jak się patrzy, ale ze względu na uczelnię i kilka spraw, nie mogę położyć się do łóżka. Ciągle gdzieś, coś, ktoś, po coś.
Jak byłam mała uwielbiałam chorować, wtedy oczywiście, nie chodziłam do szkoły, zdarzyło się, że dostałam jakieś zabawki, leżałam w łóżku i oglądałam bajki. Zero trosk, zero zmartwień, tylko błogie lenistwo.
Jak miałam chwilę wolnego od leżakowania to nadrabiałam zaległości.
A teraz?
Teraz nie można położyć się chociażby na dwa dni do łóżka. Nie mogę po prostu pacnąć i nic nie robiąc, leżeć odłogiem aż choroba minie.
Za dużo nade mną wisi, nie mogę ze spokojem nakryć się kocem i stwierdzić, że ... nie wstaję, nie ruszam się i posiedzę w domu.
Zaraz myślę, a to o studiach, a to o szkoleniu, a to o sprzątaniu, przygotowywaniu się do sesji... i mogę tak jeszcze wymieniać z 3 minuty.
A tak nam zawsze śpieszno do dorosłości, nim się obejrzymy ona pojawia się niezapowiedzianie, dobija do drzwi i wymaga, nie pyta o zdanie, dokłada obowiązków i karze iść do przodu.
"Life is brutal and full of zasadzkach", jak to kiedyś "ktoś" napisał.
Dziś poniedziałek, zaczynam więc tydzień z muzyką.
Zapraszam i Was do przewietrzenia głów i głośników.

Beirut - Nantes

Daughter - Still

Ms Mr - Fantasy

Bonobo - Cirrus


Trzymajcie się ciepło.
Atom

Jeremiah-Ketner

środa, 8 stycznia 2014

Wyniki I Rozdania na moim Blogu!

Hej hej,
przychodzę dziś do Was z wynikami Rocznicowo-Świątecznego Rozdania na moim blogu.
Mimo, iż zgłoszeń było bardzo malutko, dziękuję ślicznie za wzięcie udziału w nim, a przy okazji za odpowiedzi na konkursowe pytanie, które brzmiało: Jaki zapach kojarzy Ci się ze świętami Bożego Narodzenia?

Pewnie czekacie na odpowiedź, która trafiła do mnie najbardziej.
Długą, zabawną jak i bardzo ciekawą odpowiedź, która spodobała mi się najbardziej napisała :
Tarxjant

I tym samym wygrała zestaw kosmetyków ode mnie ;)

Same zobaczcie odpowiedź:
Ach, święta, święta...
Tyle zapachów - sporo pamiętam!
Chcesz odpowiedzi prostej, króciutkiej?
Oj nie - poczytaj troszkę poezji głupiutkiej.
Grudzień za pasem, listopad dalej,
Nie mogę wyzbyć się myśli tej małej,
Że wkrótce święta, oj będzie draka
Bo na makowca mama ma smaka..
Pierwszy ten zapach - chociaż jest zwykły,
Wilgoci usta ludzi naywkłych
Do placka królewskiego stołu każdego
Wigilijnego
W tym także i mego!
Kolejny zapach - nieco dziwaczny
Ale niemniej wybitny i zacny
Krem mocznikowy, czerwona Isana,
Smarując łapki zimą od rana
Nawilży, wygładzi - rączki ładniutkie, bielutkie,
Jak pierniczkowy cytrynowy lukier...
O! Zapaszek nowy nam się tu zjawił,
Tychże pierniczków (od przyprawy piernikowej wzrok często mi łzawił,
Gdy taka drobinka malutka, szkaradna,
Pod ząb się wciśnie, rozgryzie... o, padam!)
Cóż z tego, skoro ledwie upieczone,
Po chwili nitką przewleczone
Na choince sosnowej dyndają królewsko,
Mamusia swego dzieła zaś broni bohatersko,
I weź tu, człowieku, rozkoszuj się smakiem,
Człek musi się obejść jedynie zapachem...
Wymieniać dużo, opisywać wiele,
Poczekaj do grudnia - choinki w kościele
Żywe, zieloniutkie, z lasu prosto wzięte
W bombkę przystrojone, myślą, że święte
A ja stoję, podziwiam i... zapaszkiem się sztacham,
Bo święta bez choinki - o nie, nie pozwalam!
(Wierszyk ciut długi, Panienka zaś młoda
Go nie przeczyta - to nie o niej oda
Na chwilę obecną; Poczekaj momencik, sekundą niewielką,
Powstanie i oda... Mamo, nie bij ścierką!
Już biegnę myć te naczynia, uno momento, kobieto!
Tu się moje losy o nagrodę pletą! 
Rym próbuję uskładać, żeby wyglądało,
Żem nie byle jaka, a nagrodę łacno
Tę przysposobić sobie bardzo bym chciała,
Ach, jakżem się ja bardzo, och bardzo starała!)
Kończąc więc swój monolog, długi acz wesoły
Życzyć Ci chcę Świąt pachnących, aczkolwiek spokojnych.
Życzenia składa marny wierszokleta,
Co o zapachach rok cały pamięta!
(Kaszę z grzybami, śliwek mi mało
A tu właśnie śniegiem zawiało,
Do sklepu porą wieczorną po lodzie dojść trudno,
Więc żeby już nie było tak nudno
Tak nędznie i smutno, 
Bo rym się powoli sypie i skład już nie taki,
Wybywam - tam, gdzie zimują raki!
Mam nadzieję, że ciepło choć troszkę,
I nie sypie tam białym, zimnym paproszkiem....)
Pozdrawiam i życzę nocy spokojnej,
Nie padnij ze śmiechu nad wierszykiem głupim
A obdaruj nagrodą, powstanie wnet oda
O Panience, Żołnierzyku, Tutti Frutti prygodach :)

Czytam go już któryś raz z kolei i za każdym razem miło mi się robi na serduchu.
Gratuluję serdecznie wygranej.
Na adres do wysyłki czekam 3 dni, dane podeślij mi na mail: atomyszu@gmail.com

Dziękuję bardzo Wszystkim za udział w moim Rozdaniu.
Szykuję już powoli kolejne, bądźcie czujne.

Trzymajcie się ciepło.
Atom



wtorek, 7 stycznia 2014

Recenzja - Balsam Dove Purely Pampering.


Hej,
jak możecie odgadnąć z tytułu posta dziś będzie moich słów kilka o odżywczym balsamie do ciała z Dove.
Już jakiś czas temu kupiłam go w Super-Pharm w promocji za 8,99 zł.
Wybrałam wersję: Dove purely pampering - with coconut milk&jasmine petals.
Nie używałam do tej pory kosmetyków do pielęgnacji ciała z Dove, ale postanowiłam się przełamać, no i wypróbować.
Balsam ten jest do wszystkich typów skóry, na opakowaniu nie widnieją żadne obietnice producentów co do jego działania. Jedyne co możemy wyczytać to, iż jest to kosmetyk odżywczy z mleczkiem kokosowym i płatkami jaśminu.
Ach, no dodatkowo jest napisane : Deep Care Complex, czyli tak zwane wszystko i nic. Napis ten może oznaczać cokolwiek, interpretacja dowolna.
Jeżeli czepiać się szczegółów, to oczywiście w samym balsamie raczej płatki jaśminu nie pływają, a kokos jest wyczuwalny tak słabo jak kakao w czekoladopodobnym produkcie.
Ale, ale przejdźmy już do konkretów.


Działanie:
przy regularnym stosowaniu skóra stawała się gładsza, jednakże nie była dobrze nawilżona, nie wystąpiło u mnie jakiekolwiek uczulenie na ten produkt, nie wystąpiły zaczerwienienia, ani podrażnienia skórne.
Konsystencja:
balsam nie jest lejący się, konsystencja trzyma się kupy, formuła balsamu raczej ciężka, po nałożeniu na skórę zostawia lepiący się film.

Wchłanianie: 
najgorszy punkt programu, na wchłonięcie się tego balsamu czeka się niczym na opóźnione pociągi PKP.
Stosowałam go głównie na noc po kąpieli, zanim mogłam położyć się do łóżka i przykryć kołdrą mijały wieki. 
Zapach:
wydawać by się mogło, że zapach powinien stać na pograniczu kokosa i jaśminu, jednak żadnej nuty kokosowej w balsamie nie wyczułam, gdy sięgnęłam po ten kosmetyk na półkę w sklepie pachniał całkiem przyjemnie, dlatego się na niego skusiłam, jednak podczas stosowania w domu, z dnia na dzień zauważałam, że jego "aromat" mi przeszkadza, dla mnie pachnie on jak proszek do prania, bądź płyn do płukania tkanin ze średniej półki.
Wydajność:
muszę przyznać, że tutaj jestem mile zaskoczona, balsam jest na prawdę wydajny, stosuję go od ok 2 miesięcy i stwierdzam, że coś tam na dnie jeszcze chlupocze, a nie oszczędzałam go, nakładałam go na nogi jak i brzuch i ręce, a do aplikacji nie jest potrzebna zbyt duża ilość.
Opakowanie:
 podłużna, 250 mililitrowa butelka, końcówka balsamu, która została na dnie, mimo potrząsania i ściskania opakowania jest trudna do wydobycia.

W skrócie:
Plusy:
+ wydajność,
+/- działanie : skóra gładka, lecz bez nawilżających rewelacji,
Minusy:
- zapach,
- długie wchłanianie,
- pozostawia lepki film,
- trudność wydobycia resztki balsamu, zdecydowanie przydałaby się pompka.

Skład:
A co wy sądzicie?
Miałyście z nim styczność? A może używałyście innych balsamów z Dove?
Jaki balsam mocno nawilżający do ciała mogłybyście mi polecić?
A już jutro na blogu wyniki rozdania.

Buziaki
Atom

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Montag Musik #21. - lata '90.

Cześć ,
kolejny poniedziałek, pierwszy w tym roku,
więc... ?
kolejna dawka muzyki.
Zapraszam na piosenki polskich wykonawców,
chciałam, żeby było jakoś tematycznie i w konkretnym czasie, dlatego dziś powrót do lat '90.
A to taki mały dodatek:
(czasami człowiekowi brak słów...)


Marek Grechuta - Dni, których jeszcze nie znamy

Varius Manx - Zanim zrozumiesz

Myslovitz - Długość Dźwięku Samotności

Edyta Bartosiewicz - Skłamałam

O.N.A. - Kiedy powiem sobie dość

Wilki - Son of the Blue Sky


Miłego Dnia
Buziaki

Atom



sobota, 4 stycznia 2014

Świąteczny Paese Box - Wersja druga.

Hej :)
Przed samymi świętami złożyłam zamówienie na drugiego Paese Box,
mój Pe. stwierdził, że 39 zł to nie pieniądz, a prędzej czy później jakieś zapasy czy też zakupy kosmetyczne będę musiała zrobić.
I tak też o to wczoraj, popołudniową porą trafił do moich rąk drugi Box.
Najpierw słów kilka, później zdjęcia i zawartość pudełka :)
Ogólnie kosmetyki, które do mnie trafiły w drugiej wersji spodobały mi się,
jeden jedyny mankament to Podkład matujący z kwasem hialuronowym Matt Up!,
w pierwszej wersji Boxa dostałam Ideal Matte i jestem z niego zadowolona, kolor jak i jakość produktu są okej. Nigdy wcześniej nie używałam podkładów i jak na "pierwszy raz" jest bardzo dobrze.
Natomiast podkład z drugiej wersji, z przyczyn niedopasowanego do mojej cery koloru powędrował do mojej mamy :)
Niedługo zacznie go używać, więc okaże się jak się będzie sprawował. Z tego co ja zdążyłam zauważyć ładnie wygładza cerę.
A o to i on:


A tutaj zawartość całego Boxa:

Mleczko usuwające naskórek (9ml)
Cień do powiek Flow - 637 - jasny fiolet + jasny róż.
Manifesto -Pomadka w płynie/błyszczyk nr. 907 (9ml) - dla mnie to odcień marchewkowej czerwieni ;)
Lakier do paznokci nr. 82 (9ml) - delikatna perła, lekko wpadająca w róż
Matt Up! -odcień 20  - lekki podkład matujący z kwasem hialuronowym
Puder rozświetlająco-kryjący odcień 1c. (9g)
Puder ryżowy (8ml)
Puder bambusowy z jedwabiem (8ml)
3 mini lakiery
- Piasek bordo - nr. 329
- lakier nr. 116 (beż)
- lakier nr. 124 (pierwszy od lewej na poniższym zdjęciu, ciężko mi zdefiniować kolor, bordo przełamane brązem, zobaczymy jaki okaże się na paznokciach)
Co do cen produktów, z chęcią bym o nich napisała, ale ciężko mi na razie skompletować całość, jak mi się to powiedzie to umieszczę ceny.




Te dwa zdjęcia powyżej pokazują zawartość obu Paese Box'ów.
Jak na razie to tyle na temat mojej "pudełkowej przygody".
Pierwsze pudełko Paese możecie zobaczyć tutaj.
Jeżeli jakiś produkt z tego bądź poprzedniego Boxa was zaciekawił, dajcie znać a z chęcią o nim napiszę.
Zresztą jak tylko znajdę chwilę, to zacznę je rozpracowywać na blogu, bo już kilka kosmetyków poszło w ruch, min lakiery, podkład, mgła pudrowa i błyszczyk.

A jak Wam się podobają?
Miałyście któryś z tych kosmetyków?

Buziaki
Atom

Nastoletnia Blogosfera.


Hej,
leżąc dziś w łóżku i buszując po blogosferze, ostatnio dni takie trafiały mi się rzadko, natknęłam się na dziwne zjawisko.
Dziwuję się do tej pory i zachodzę w głowę nad kilkoma sprawami.
Czemu?

Czy rodzice są ślepi? Czy wolą mieć problem z głowy i czas dla siebie?

chyba w większości przypadków wariant drugi jest jedynym sensownym wytłumaczeniem.
Przeraziłam się, no może nie tak, że podskoczyłam pod sufit i zaczęłam dygotać, ale przestraszyłam się nie mniej niż wtedy gdy z drogeryjnych półek zaczęły znikać moje ulubione perfumy.
Czy tak będzie wyglądała przyszłość wszystkich dzieci?
Skazane na internet.
Ja tego nie krytykuję, chociaż będąc na praktykach, mogłam się utwierdzić w przekonaniu, że lata mojego dzieciństwa może i przeminęły, ale ukształtowały mnie taką jaką jestem teraz i zostawiły piękne wspomnienia.
Gry i zabawy na podwórku, przesiadywanie do wieczora, kontakt z rówieśnikami, NIE WIRTUALNY - Tylko Twarzą w Twarz, zdarte kolana, gra w piłkę nożną, czy podchody. A przede wszystkim rozmowa, rozmowa z rodziną czy kolegami.
No ludzie, a jak wchodzę na dziesiątego bloga z kolei, którego prowadzi 12-latka, no albo dziewczyna o rok od niej starsza i widzę wpisy pt.: stres, depresja, chandra... " Pewnie każda z Was przeżywała coś takiego jak chandra. Każda z nas w tym wieku tego doświadcza. ." Jakie pojęcie o chandrze może mieć trzynastolatka? Ludzie, ratujcie się bo utoniecie.
Kolejna wpaja sobie chore ideały w postaci wychudzonych modelek.
"Mam dwanaście lat i chcę wyglądać tak..." a na zdjęciach widzimy "kościotrupy" bo inaczej tego nie nazwę. Ubrania, którymi odziane są modelki wręcz z nich spadają.

A później rodzice się dziwią, że ich dziecko choruje na anoreksję, bulimię, czy też podcina sobie żyły, albo jest jedną z ofiar w sieci.
Machina ruszyła i nikt tego nie powstrzyma, nastolatki same się napędzają, pakują w kłopoty, widzą, że ktoś coś ma, to czemu ona ma nie mieć. Kradną, odreagowują poprzez palenie... W końcu zamykają w sobie.
Niestety tak to wygląda, czarno na białym, nie ma żadnych kolorów.
Internet dla dzieci to zguba, cieszę się, że ja mając 13 lat w internecie szukałam gier na Cartoon Network, a nie pomocy u "Motylków".
I może generalizuję, może pakuję znaczną większość nastolatków,( tych od 11 do 15 roku życia ) do jednego wora, zlinczujcie mnie, ale zdania nie zmienię. Owszem znajdzie się z pewnością wiele dzieci, które mają zdrowy kontakt z internetem, poprzez to, że faktycznie mają również dobry kontakt z rodzicami.
Ale... znaczna większość rodziców, woli kupić komórkę, grę i mieć spokój, nie rozmawiać...
bo przecież rozmowa to problem, bo przecież trzeba się otworzyć i zrozumieć drugiego człowieka.
Wiecie jak wyglądają statystyki?
Wiecie ile przeciętny ojciec rozmawia ze swoim dzieckiem?
Od ok 3 do 7 minut.
A matka? tu już jest lepiej od 20 do 30 minut.

Tytułów blogów nie podam, aczkolwiek jakby ktoś bardzo chciał to zapraszam na mail'a.
Zresztą, na prawdę, jest tego tak wiele, że każdy bez problemu znalazłby jednego czy dwa blogi, bez większego wysiłku.


Taka refleksja dopadła mnie z samego rana.

Trzymajcie się ciepło.
Atom

piątek, 3 stycznia 2014

Bilder #9 - mix zdjęć.

Hej,
Co tam u Was słychać?
Ja powoli wracam do życia, chociaż było ciężko, dalej nie mogę skupić się na wielu rzeczach,
chociaż tak bardzo chciałabym spiąć się w sobie i po prostu : ogarnąć, jak to się mówi.
Ale nie jest tak łatwo, nigdy nie było... i nie będzie łatwo pożegnać bliską osobę.
Człowiekowi rodzi się w głowie mnóstwo myśli i pytań,
i wcale nie jest ze mną inaczej, rozmyślam nie mniej niż zawsze, ale myśli te krążą w zupełnie innej przestrzeni.
No ale nic... przychodzę dziś do Was z migawkami.
Udało mi się zebrać kilkanaście zdjęć z ostatniego tygodnia,
zapraszam więc do oglądania.


1. Kolejna twórczość z zajęć. 2. Dla Ciebie tylko płonę - z pudełka po pizzy.


3. Świecznik poszedł w ruch.




4. Dorwałam woski w moim mieście <3

5. Zbliżenie na choinkę. 6. Gwieździste ciasto.





7. Choinka nr 1. 8. Choinka nr 2.

9. Mój telefon dostał nowy domek.




10. Cześć... 11. W ostatnią niedzielę byłam na Hobbicie, bardzo fajny film, polecam,
jednak dobił mnie fakt, że będzie trzecia część.
12. Przyszło zamówienie ze Smacznej Herbaty, więc trzeba było zaparzyć rozkwitającą. 13. Rzut z góry.



14. Gruzja, Włochy i Mołdawia na Sylwestrze w moim domu. 15. Sylwestrowa, domowa - najlepsza.
16. Tymczasem... w moim pokoju... 17. Przyszedł dziś drugi Box.


18. Na koniec wczorajszy zachód słońca...

Trzymajcie się cieplutko, bo coś ostatnio mróz puka mi do okien,
aczkolwiek w sumie to wcale nie dziwne, bo w końcu mamy zimę,
chociaż dość kapryśną i zbuntowaną ;)

Buziaki
Atom

czwartek, 2 stycznia 2014

Co znalazłam pod choinką?

Cześć Wam,
długo zabierałam się do napisania tego posta, nie wiedziałam czy w końcu mam o tym pisać,
jak już zaczęłam "szrajbolić" to okazało się, że wcale nie łatwo zebrać mi myśli.
Jednak zebrałam się w sobie, postanowiłam, że napiszę, nie tylko ze względu na to, że prezenty na prawdę były i są cudowne, ale również ze względu na to, żeby bliscy wiedzieli jak wielką radość mi sprawili, każdym nawet najmniejszym drobiazgiem.
Jak co roku, tak i w tym pod choinką znalazłam mnóstwo cudeniek.
Mimo, iż moja Sowia choinka jest bardzo mała, co możecie zobaczyć o: tutaj.
To pod nią znalazłam torebkę i wielkie pudło, które mieściło w sobie wiele mniejszych, cukierkowo zawiniętych pakunków.
Wiele razy już wspominałam, że na każdą rzecz cieszę się jak małe dziecko,
tak też było i tym razem, moi rodzice mieli ogromne uśmiechy na twarzy i cieszyli się w raz ze mną gdy odpakowywałam prezent, oczywiście przyniesiony przez Mikołaja a nie przez nich ;)
Przyfrunęły do mnie nowe Sówki, które od razu znalazły miejsce na i pod choinką, a oprócz nich w paczce znalazłam także 2 kubki i bieliznę.


A co kryło w sobie wielkie pudło, które dotarło do mnie późną, wieczorową porą od Pe.?


Zestaw kosmetyków Tutti Frutti o obłędnym zapachu wiśni, Perfumy Naomi Campbell Cat Deluxe, Masełko Shea z kawą, 2 woski Yankee Candle : Chrismas Eve i Fruit Fusion, Zaparzacz herbaty w kształcie truskawki oraz Sowia Torebka i Wisiorek z Sową z Sixa,
a także kocyk polarowy.

Bardzo fajnie oglądało mi się Wasze choinkowe łupy, zawsze, nawet najdrobniejsze perełki, cieszą oko.
Widziałam też, że wiele z Was otrzymało kosmetyki, ja jestem zdania, że tego nigdy nie za wiele :)
Woski Yankee już poszły w ruch, jak przejdzie mi przeziębienie to może wezmę się za ich recenzję,
bo wiadomo, każdy nos postrzega je inaczej.

A tymczasem,
Miłego Dnia dla Wszystkich,
Atom.

Podziękowania.

Cześć,
chciałam w dzisiejszym poście podziękować Dziewczynom za bardzo fajne prezenty, które otrzymałam za sprawą wygranej w rozdaniach.

W pierwszej kolejności Dziękuję Agnieszce z bloga : aGwer, czyli trochę bardziej kosmetycznie.
Już po wigilii dotarła do moich rąk mała paczuszka, a w niej znalazłam pędzelek z Essence.
Paczkę odbierał mój brat, zdziwił się gdy na kopercie zobaczył przekręcone nazwisko.
Śmiechu było co nie miara, po raz pierwszy od kilku dni pojawił się uśmiech na naszych twarzach i rozluźniła się atmosfera.
A o to i on:

A popołudniową porą w Sylwestra rozległo się pukanie do moich drzwi,
zdziwiona podbiegłam do nich, a moim oczom ukazał się listonosz w raz z kolejną małą paczuszką.
Szybko dopełniłam formalności i wręcz rozdarłam kopertę.
Przyszła do mnie Paletka Sleek'a Au Naturel, którą wygrałam u Justyny z bloga : Makijażowo.
Dziękuję bardzo, bo pomimo iż Sylwestra w tym roku spędzałam w domu, dopełniła ona mój wieczorny makijaż.


Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję Dziewczyny za te prezenty :)
i pędzelek i paletka poszły w ruch.
Może wreszcie odważę się zamieścić tu jakiś makijaż w moim wykonaniu.
Trzymajcie się ciepło Wszyscy.
Miłego dnia.
Atom