poniedziałek, 30 września 2013

Montag Musik #7.

Cześć,
kolejny nowy tydzień, przede mną 5 semestr studiów, normalnie już nie mogłam doczekać się rozpoczęcia,
ledwo jutro zaczynają się zajęcia a już brak czasu na cokolwiek.
Uwielbiam, na prawdę...
Ale mniejsza o to, jest poniedziałek, trzeba do życia podejść na wesoło.
W tym tygodniu mam w planie aż trzy posty dla was, miejmy nadzieję, że uda mi się wszystko ładnie zgrać w czasie.
Dużo siły dla wszystkich na ten tydzień.

Zostawiam was z dźwiękami.



Sarah McLachlan - Possession




The Beloved - Sweet Harmony




Fixers - Johannesburg





Desire - Don't call.




The XX - Shelter




Alpine - Hands






Miłego dnia.
Autor: Joe Daniel Price

czwartek, 26 września 2013

Co nowego? Green Pharmacy,Perfecta.

Witajcie Wszyscy.
Każdy wie i widzi jak to teraz jest za oknem, dlatego nie będę się rozpisywać o tym, że raczej nie wychodziłabym dziś z łóżka i z domu,
Ale pojawiła się motywacja, dla której warto wstać z rana i zająć się sobą.


Skuszona wieloma pozytywnymi głosami prosto z internetu, kupiłam w tym tygodniu Olejek Łopianowy z czerwoną Papryczką z Green Pharmacy. Zapłaciłam za niego 7,49 w Naturze.
 Jestem już po pierwszej aplikacji i szczerze, to nie wierzyłam, że efekty pojawią się od razu, byłam raczej sceptycznie nastawiona na jego działalność na moich włosach i stwierdziłam, że co ma być to będzie.
No i muszę przyznać, że olejek po pierwszym stosowaniu delikatnie poprawił stan zniszczonych włosów.
Wiem, że na efekty trzeba poczekać, ale już w tej chwili zauważyłam, że jak dotąd puszące się końce, nabrały trochę ogłady, a moje zmatowiałe włosy odżyły i bije od nich delikatnym blaskiem.
Postanowiłam, że olejek będę stosować co 4-5 dni, oczywiście tak jak według zaleceń 1-2 razy w tygodniu.
Na pewno pod koniec października, bądź na początku listopada podzielę się tu z wami moją refleksją na jego temat.
Jak na razie jestem zadowolona, ale nie zapeszajmy.


Drugim produktem, który również zaczęłam stosować w tym tygodniu, a właściwie wczoraj jest krem do twarzy na dzień/noc z Dax Perfecta. Jest to następca Soraya Świat Natury, którego recenzję możecie znaleźć tu.
Jak na razie konsystencja i zapach Perfecty mi odpowiadają, podoba mi się słoiczek i cena, bo zapłaciłam za niego całe 3,99 w promocji w Super-Pharm. Zauważyłam też, że po jego nałożeniu nie piecze mnie skóra na twarzy, a to już na wstępie duży plus dla tego mazidła.
Myślę, że coś więcej na jego temat będę mogła napisać pod koniec października, dlatego też spodziewajcie się dwóch recenzji w tym czasie.
Poza tym w grudniu, a dokładniej 9 blog będzie obchodził swoją pierwszą rocznicę. Z tej okazji na pewno możecie spodziewać się niespodzianki ode mnie dla Was.
Ale oczywiście wszystko w swoim czasie.

To taka mała zapowiedź, tego co pojawi się tu niedługo.
Tymczasem mimo, że za oknem hula wiatr i siąpi deszcz, trzeba ruszyć w miasto i załatwić kilka spraw.

A dla Was mam jeszcze zdjęcie małej sowy uczącej się trudnej sztuki - latania.
Miłego Dnia.

poniedziałek, 23 września 2013

Montag Musik #6.

Pierwszy dzień jesieni i...
Muzyczny poniedziałek.

Nie będę przedłużać, post tak późno bo po praktykach wybrałam się z mamą na grzyby...
Na drodze stanęła nam grzybia rodzinka.
Zrobiłam zdjęcie, bo nie wierzyłam i pierwszy raz spotkałam taką familię.
Sami spójrzcie.

A teraz zapraszam do słuchania...

Birdy - Shelter


Bliss - Calling


Nan Vernon - Elvis Waits


Lostprophets - Last train home


Niva - Dirty Water


Piotr Rogucki - Jesień


Oby tegoroczna "Złotowłosa Panna" była dla nas łaskawa.
Miłego początku jesieni i tygodnia dla Wszystkich.

piątek, 20 września 2013

Z potrzeby chwili...


Gdybym mogła i chciała, to pewnie w tej chwili gasiłabym papierosa.
Jak to twierdzą palacze, słodki dym okalałby moją twarz, otulałby mnie samą, całą.
Nie palę, więc pozostaje mi pisanie.

Kiedyś, w dalekiej przeszłości, bo liczmy już około 3 lata wstecz skończyłam swoją przygodę ze wspomnieniami na piśmie, z myślami na papierze, z długopisem w ręku.
Cieszyłam się życiem tak mocno, że jakiekolwiek uwiecznianie go za pomocą tuszu nie miało już najmniejszego sensu. 
Każdy dzień był dla mnie nowum, tchnął we mnie pokłady siły, których do tej pory nie dane mi było odkryć.
I istniałam niewinnie w nieświadomości, przestałam zgłębiać tajemnice, przestałam się zastanawiać, nie na jakiś konkretny temat, porzuciłam refleksję na dobre, przynajmniej tak mi się wydawało.
Nie potrzebowałam wiedzieć.
Nie wiedziałam przez rok.
Nie wiedziałam nic.
Po prostu egzystowałam zawieszona między obowiązkami a pozorną przyjemnością.
Właściwie mogłabym wtedy zniknąć, nie miałoby to znaczenia dla czegokolwiek.
A mimo to wiedziała, Ona wiedziała, jakim cudem mogła wiedzieć?
Tego nie dowiem się już nigdy, myślę, że to instynkt macierzyński, może przyśnił się Jej sen.
Gdybać to ja bym sobie mogła w nieskończoność.
Pamiętam tylko słowa, które teraz po tych kilku latach nabrały znaczenia.
Wreszcie skończyłam układać puzzle, to chyba była najdłuższa zabawa, w którą grałam z przeszłością.
Ale to ja zwyciężyłam, każdy element ma swoje miejsce.
Tylko, że jak o tym teraz myślę, to słone cisną mi się do oczu.
Koniec końców płakać nie będę, bo dość ładnie wyszedł mi dziś makijaż.
*
Pod koniec zeszłego roku stanęła naga w drzwiach, ze spuszczoną głową.
Refleksja.
Dziwne było to, że wróciła, że przyszła, usiadła i rozgościła się na dobre.
Nie mogłam jej niczym przepędzić, zaczęłam więc na nowo się zastanawiać.
Tęsknota popchnęła mnie do stworzenia mojego zakurzonego kąta w sieci.


I tak o to jest ten sowi przylądek.

Napisane z potrzeby chwili.

Miłego dnia.

czwartek, 19 września 2013

Bilder 4 - czyli migawki w roli głównej.

Witam Was Wszystkich serdecznie.
Jak widać za oknem, jesień śpieszy się do nas na złamanie karku.
Póki co, mogłam się cieszyć pięknym słońcem, choć przedwczoraj dane mi było przemoknąć do suchej nitki.
Ale cóż zrobić, takie uroki tej pory roku.

A dziś zmierzam do was z nową dawką instagramowych migawek.


1. Takie tam niebo :) 2. Wieczór przy ulubionym serialu z herbatą w ręku.



3. Pizza... po włosku w Polsze. 4. Lycha <3
5. Rzut okiem na miasto... 6. Nowe kolorowe fontanny.



7. Mój statyw pod kamerkę internetową. 8. Jak widać daje radę ;)
9. Wreszcie zbieraaamy grzyby. 10. Moje pierwsze Makaroniki z Nutellą.


 

11. Ciekawe znalezisko na targu wśród cebul. 12. Szkicuję...
13. Razem z Pe. nazbieraliśmy jabłek w sadku. 14. I wyszło z nich 10 słoiczków po przesmażeniu.



15. i 16. i 17. i 18. - Klasyki ze zlotu w Mińsku Mazowieckim.


19. Pierwsza szarlotka z tegorocznych jabłuszek.

I na koniec zdjęcie znalezione gdzieś w internecie, które mnie oczarowało.

Miłego dnia.

wtorek, 17 września 2013

Lakierowa motywacja.

Witam Wszystkich.

Dziś krótki post, post z przymrużeniem oka, post chwalipięty...
ale co najważniejsze post motywacja... 
Ten tydzień zaczęłam bardzo przyjemnie, mimo, że za oknem pogoda nie grzeszy urodą.
Ale zdecydowanie paczka od Golden Rose i spotkanie z dziewczynami wynagrodziło mi jakiekolwiek niedogodności.
W zeszłym tygodniu w raz z koleżankami zamówiłyśmy lakiery.
Siedziałam jak na szpilkach i wyczekiwałam na wiadomość od Angeliki, że już możemy się spotkać, że już są, że wreszcie nacieszę nimi oko.
I tak o to pojawiły się one u mnie wieczorową porą.
Radość moja nie miała granic i trwa do teraz, lakiery tak właściwie były prezentem od mojego Pe.
Sam wybrał dla mnie dwa, a ja dwa pozostałe, których jeszcze nie miałam.
Co do tej motywacji...
Tak wreszcie dostałam ogromnego kopa by zabrać się za swoje paznokcie.
By wreszcie się nimi zająć i dopieścić. Mam mnóstwo lakierów, ale dopiero ta bomba, która spadła na mnie wczoraj dodała mi nowej energii by wreszcie ruszyć z paznokciowego zastoju.
To teraz przedstawię wam moje nowe perełki.
A to one:




Golden Rose, Metallic nr 14, piękna czerwień z drobinkami. 
Golden Rose, Metallic nr 03, złoto.
cena: 8,90 zł./szt.


Golden Rose, Rich Color nr 44, miętka/seledynek,
Golden Rose, Rich Color nr 47, delikatny fiolet/ lawenda.
cena: 6,90 zł./szt.

Jestem tak bardzo zadowolona, że skaczę i piszczę jak małe dziecko, które cieszy się z ogromnego misia.
No patrzcie, takie małe coś, a nawet cztery małe cosie, a na prawdę cieszą.
Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła je zaprezentować w całej okazałości.

A jak Wam się one podobają?
Miałyście może któryś z nich?

A na koniec...
Życzę Wszystkim miłego dnia.

poniedziałek, 16 września 2013

Montag Musik #5.

"O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny..."

Dziś przychodzę do was z kilkoma dźwiękami...
Nie przedłużając...

Foals - Spanish Sahara.


Röyksopp feat. Susanne Sundfør - Running To The Sea .


Radiohead - Idioteque.


Sorry Boys - Chance.




Ciekawostka.

Wczoraj razem z Pe. byliśmy na III Mińskim Zlocie Pojazdów Zabytkowych WARKOT 2013.

Ze względu na pogodę, na zlot przyjechałam w znanej z serialu Taksówce WPT 1313.


Na zlocie było 118 zabytkowych samochodów i 45 dawnych motocykli.
Zdjęcie zapożyczone ze strony francuskie.pl, ale ono oddaje dokładnie to co się tam działo.

Czerwona Wiesia pośród swoich.

Niesamowite było to, że tak wielu ludzi, których łączy ta sama pasja "Miłość do motoryzacji", zebrali się w jednym miejscu by podzielić się ze wszystkimi tym co posiadają.
Miło było popatrzeć na te zadbane maszyny, które wyglądają na prawdę świetnie, mimo że mają nawet po 90 lat.
Niestety albo i stety wracaliśmy już razem z Pe. na Wiesi, trochę nas po drodze zmoczyło i przemarźliśmy, ale dotarliśmy do domu cali i zdrowi.
Ale nie ma to jak powrót do domu na motocyklu, a później gorąca herbata i koc.

Miłego dnia dla Wszystkich.

wtorek, 10 września 2013

Gorycz.


Idę do sklepu, zalew ludzi, którzy najlepiej by zrobili nie wychodząc z domu.
Wkurza mnie to, bo przecież nie denerwuje, że na ulicę wypełzają gady człekokształtne z dwoma rękami obiema nogami, jakimś tam tułowiem i głową kolorową.
Wkurza mnie, nie to, że są, istnieją, egzystują w swoim świecie, bo nie nawet obok mojego...
Ale zatruwają moją aurę w sposób godny podziwu dla owego człekokształtnego.
I mija Cię taki stwór i budzi czasem uczucie tak znienawidzone przez nas wszystkich - litość.
Zakładam oczywiście, że nie ma osób lubiących to słowo na eL.
Ale przejdźmy dalej.
Widzisz człekokształtnego, zatruwa Ci aurę, budzi litość i co? i co?
No chodzi mi oczywiście o to, że od narzekania głowa boli, każdy narzeka wiem.
To nawet ja osobiście czasem marudzę, aczkolwiek nieszkodliwie.
A wyjdzie Ci taki człekokształtny i nie dość, że przez to, że masz katar, bądź kaszel zaraz zostaniesz posądzony co najmniej o gruźlicę i o to, że taki człekokształtny przez Ciebie zemrze na śmiertelną chorobę, to jeszcze zostaniesz przeklęty i wyklęty i na czarcie piekła skazany.
Ja rozumiem, że każdy ma prawo wyjść z domu, cieszyć się niekoniecznie świeżym powietrzem, jest też wolność słowa, którą ogranicza prawo.
Ale po co narzekać na głos? robić z siebie męczenników? po co te zabiegi?
Nikogo przez to nie uświęcą, nie wyniosą na ołtarze.
Jak marudzenie młodzieży postrzegam jeszcze za nieszkodliwe, tak dorosłe i starcze marudzenie ma w sobie nutę goryczy.
Zanim zebrałam się z napisaniem i wylaniem tego na szklany papier, starałam się zrozumieć ową gorycz.
Doszłam do wniosku, że gorycz owa zbiera się w dzban bez dna, który napełnia się w raz z każdym naszym niepowodzeniem, czy kiedy to krew Cię zaleje... albo dół pogrąży.
I ten dzban bez dna jest tak przez całe nasze życie zapełniany, a że dna nie ma to ujście posiada...
A ujścia goryczy upatruję właśnie w każdym najdrobniejszym marudzeniu.
Nie raz idę i słyszę, jaka ta młodzież niedobra, nieposłuszna, niewychowana, a takie słowa nie tylko z ust osób starszych padają, ale i od rzekomych człekokształtnych w średnim wieku....
Po czym widzę średniowiecznego człekokształtnego ze swoim małym człekokształtnym, które bez krzty wstydu, bo przecież małe są niewinne i bezbronne, opluwa starszą osobę, na co średniowieczne się tylko uśmiecha.
Gdzie tu jakakolwiek godność i szacunek? Gorycz się przelewa, do tego doszło.

Taka oto refleksja na dziś.

poniedziałek, 9 września 2013

Montag Musik #4.

Cześć...

Jestem, jak to zwykle w poniedziałki bywa, z nową dawką niekoniecznie świeżych dźwięków.
Każdą z piosenek uwielbiam, każdą znam...
 każda wiąże się z poszczególnymi okresami w moimi życiu.
Każda odbija się echem...
Każda budzi wspomnienia.
Każda jest mi bliska.

Nie przedłużając. Zapraszam do słuchania.


The Cranberries - Dreams.



Kleerup with Lykke Li - Until we bleed.



Air - All I Need.



Notwist - Consequence.



Coma - Piosenka pisana nocą.




Wszystkim życzę miłego poniedziałku...

sobota, 7 września 2013

Mini Haul Zakupowy.

Cześć wszystkim.
Dziś przychodzę do was z Mini Haul'em Zakupowym.
Chciałam wam zaprezentować kilka zdobyczy, które wpadły mi w łapki.
Wiadomo, każda z nas uwielbia robić zakupy, zwłaszcza gdy portfel nie domyka się pod naporem gotówki.
Ale bywają też te chudsze dni, kiedy to skrzętnie liczymy każdy grosz. Wtedy polujemy na liczne promocje.
Nie jestem wcale inna od was. Uwielbiam wydawać pieniądze, zwłaszcza na torebki i kosmetyki, w szczególności perfumy.
Ale nie zawsze grosz się mnie trzyma.

W tym tygodniu udało mi się jednak dopaść kilka drobiazgów każdy do 10 zł :

Niedługo znowu na studia, zeszytów nigdy nie za wiele... zwłaszcza tych w sowy.
Kaufland, cena za jeden 1,19 zł.
Sówkowy piórnik:(za cynk dziękuję bardzo Angelice(Blog pisany lakierem do paznokci))
Pierwotnie metalowe opakowanie na wkładki. Tak, dokładnie tak, sama byłam mega zdziwiona, ale będzie mi ono służyło jako piórnik, by utrzymać w ryzach wszystkie długopisy walające się bezwiednie po mojej torbie.
Kupiłam w Rossmannie za 4,99 zł.
Zakupy w Centro. (Aż dziw, że tam zajrzałam, ale nie żałuję.):
Balerinki, cena 9,99 zł. Spadły mi jak z nieba, bo tak właściwie to od początku sezonu letniego szukałam jakichś fajnych, no cóż jak jeszcze słońce będzie do nas zaglądało to w tym roku w nich pochodzę, jak nie, będą na przyszły sezon.
Torba "szmatka", która przyda mi się na zakupy bądź książki. Mieści A4. Cena 9,99 zł.
Dwie bransoletki, cena każdej z nich 3 zł.
Delikatny wisiorek z dość długim łańcuszkiem, cena 3 zł.
Kosmetyki (2 zdobycze, bo obłowiłam się już wcześniej w potrzebne mi rzeczy): 
Perfecta krem na dzień/noc. Zobaczymy jak się będzie sprawował. Zapłaciłam 3,99 w promocji z Super-Pharm. (Cena regularna 18,99).
Granatowy lakier Secret z drobinkami. Cena ok 5 zł.
Zdobycz z Ciucholandu. (Tunika/Sukienka)
Z metki Lindex (L), cena 9 zł.
Oberwało mi się jeszcze Okularami Przeciwsłonecznymi od cioci:
GUESS.
Właściwie to miałam jeszcze w tym roku kupić sobie jakieś okulary przeciwsłoneczne, już polowałam na nie w sklepach, przymierzyłam chyba z milion par i z żadnych nie byłam zadowolona, a te wpadły mi w łapki całkiem przypadkowo i leżą idealnie.
I tak prezentuje się mój mini Haul Zakupowy.
Najbardziej zadowolona jestem ze zdobyczy z ciucholandu i balerinek, ale reszta rzeczy wcale nie ginie gdzieś w przedbiegach.

Idę pobuszować po blogosferze i zobaczyć co w trawie piszczy.
Wszystkim życzę Miłego i Słonecznego dnia.

piątek, 6 września 2013

Recenzja - krem Soraya Świat Natury.

Witam Was wszystkich.
Miałam kilka pomysłów na to, co bym tu mogła dziś napisać... Ale odłożę to na jutro.
W takim razie dziś moja recenzja i słów kilka o Soraya - Świat Natury.
Nie wiem od czego zacząć najpierw. 
Na wstępie powiem wam, że zdecydowałam się na kupno Ujędrniającego Kremu Nawilżającego Soraya - Świat Natury - Olej z alg w sumie z braku laku. Zawsze ciężko mi jest zdecydować się na jakiś krem do twarzy, bo mam delikatną cerę i to w dodatku bardziej suchą niż mieszaną, a wiele kremów mnie po prostu podrażnia.

Teraz przedstawiam wam mój słoiczek: 


Jego zużycie po ok 4 miesiącach ( Dodam, że krem przez pierwsze półtora miesiąca stosowałam regularnie, później sięgałam po niego czasami, na noc bądź na dzień):
krem sięga dna...

Co mówi producent? :
Opis produktu:
Ujędrniający krem nawilżający stworzony został z myślą o kobietach, którym zależy na intensywnym nawilżeniu skóry, poprawie jej jędrności i sprężystości, a także dodaniu cerze witalności i blasku. Lekka konsystencja i doskonałe własności aplikacyjne sprawiają, że jest idealny do codziennej pielęgnacji. Bogactwo morskich składników przyczynia się do zauważalnej poprawy nawilżenia skóry, jej wygładzenia i rewitalizacji. Cera, niczym muśnięta morską bryzą, staje się świeża, promienna i wygląda na wypoczętą. ŚWIAT NATURY to linia kosmetyków oparta na drogocennych olejach, wzbogacona najcenniejszymi roślinnymi esencjami z różnych stron świata.  W każdym kremie zawarliśmy inny, wyjątkowy, specjalnie wyselekcjonowany olej, by nasycić Twoją cerę prawdziwie odżywczym balsamem.
Skład:
Olejowy ekstrakt z alg Laminaria dogitata bogaty w minerały i cukry, doskonale nawilża skórę, chroni ją przed utratą wody oraz przed podrażnieniami. Poprawia ukrwienie i pobudza przemianę materii, dzięki czemu cera zyskuje blask i witalność, staje się bardziej jędrna, gładka i ładnie napięta. Minerały z wód Bretanii ekstrakt z alg Chlorella vulgaris stanowią bogactwo soli mineralnych i mikroelementów o dobroczynnym działaniu na skórę. Regulują gospodarkę wodną, mają właściwości rewitalizujące i detoksykujące. W widoczny sposób poprawiają kondycję cery.
A oto co mam na jego temat do powiedzenia:

Cena: zapłaciłam za niego 11,99 w promocji. Cena regularna : ca 16 zł. 
Opakowanie: 50 ml. Szklany słoiczek.
Konsystencja: jakby to opisać, jest konsystencji każdego kremu nawilżającego, nie jest gęsty ani toporny w rozprowadzaniu, to pewnie zasługa "oleju z alg" albo po prostu siedzących w nim chemikalii. Łatwo się rozprowadza, dość szybko się wchłania, na mojej skórze nie pozostawia kleistego nalotu. 
Zapach: czuć chemię, przez pierwszy miesiąc był do zniesienia, pachniał delikatnie, zapach kojarzy mi się z kosmetykami na aloesie, algach ( właśnie ! ). Jednak po dłuższym stosowaniu da się wyczuć różne dziwne, nie do końca przyjemne nuty, które czasem drażnią mój nos.
Działanie: i oto przychodzi meritum sprawy. Działa, według mnie na prawdę coś tam to kremidło działa. Mimo iż więcej wspólnego ma raczej ze "światem" i jego postępem kosmetycznym niż z matką naturą, to ja odczułam różnicę na twarzy i szyji. Nie mam zamiaru go zachwalać, czy też wciskać na siłę każdemu.
 Ale z czystym sumieniem i gładką skórą mogę stwierdzić, że może nie cuda sprawił, ale moja skóra była po nim:
+dobrze nawilżona, efekt nawilżenia utrzymywał się przez kilka godzin,
+gładka, bardzo przyjemna w dotyku,
+miękka 
+sprężysta/ujędrniona (przy dłuższym stosowaniu), 
+nie miałam uczucia pieczenia na twarzy, jak po niektórych kremach
+nie obciążona skóra, dzięki jego lekkiej formule

+zostanie mi po nim ładny szklany słoiczek, który z pewnością mi się przyda na domowe "mazie"

- Na minus daję tu alkoholowo-chemiczny skład(nie mam niestety już kartonika, a na internecie nie udało mi się znaleźć żadnego zdjęcia,grafiki z podanymi składnikami kremu, ale pamiętam, że było tam tego troszkę), który nie każdemu może odpowiadać, ale niestety, ciężko w dzisiejszych czasach o całkowicie naturalne kosmetyki, chyba, że zrobimy je same.
- zapach, który po dłuższym używaniu drażnił mój węch.
- cena? za mega dobry krem trzeba dobrze zapłacić, ale myślę, że Soraya powinna kosztować mniej, oczywiście to tylko moje zdanie.

Dziękuję za uwagę.
I zapraszam na jutrzejszy post. Będzie niekosmetycznie.

Miłego dnia.

wtorek, 3 września 2013

Sowie drobiazgi.

Cześć wszystkim...
Powoli zbliża się jesień, co pewnie zauważył już każdy z nas...
Puka do okien i na dodatek nie robi tego subtelnie, bo zostawia po sobie ślady - mokre, zimne krople.
Z każdym dniem widzę ubytki na niektórych drzewach, a na jarzębinach czerwienią się już soczyste korale.
Kasztany tracą swoje owoce, aż dziw, że wszystko dzieje się tak szybko...
Fakt faktem, to jeszcze nie jesień pełną gębą, jeszcze jest lato, ale jak złotowłosa panna zawita, na pewno da się nam we znaki... jej zalążki już powoli można dostrzec gołym okiem.
I nie jest tak, że ja jesieni nie lubię... mimo swego chłodu, zawsze kojarzy mi się ciepło.
Ciepło to przejawia się w jej kolorach, w nisko osadzonym, jednak ostrym słońcu... w trawnikach otulonych czerwono-żółtym puchem. Jesienne ciepło to także spacery pośród drzew w grubym szaliku... to dobra książka pod kocem i w ręku herbata.

Nie miewam jesiennej handry, nie trafia do mnie, nie wiem, chyba gubi się gdzieś pośród liści i alejek pełnych drzew. 

Jesień zawitała także do sklepów, a ja zostałam obdarowana małymi sowimi drobiazgami od Pe.
Dopełnią one jesiennej dekoracji mojego pokoju, zresztą nie tylko...

A oto i one:
 Jesienne Sówki do powieszenia. (Home&You)

Ręcznik z sowami  Home&You)

 ręczniczki Cuccini.

śmieszna mała sówka diy.

Osobiście czaję się jeszcze na świecznik z Home&You(zdjęcie niżej), ale jak na razie brak go w sklepie w moim mieście. Ajć, będę na niego polować.

a na koniec praca mojego Pe. Bądźcie wyrozumiałe, ale według mnie spisał się świetnie.
Na pewno niedługo oddam znowu paznokcie w jego ręce.


I jak podobają się wam jesienne drobiazgi?
Dekorujecie swoje pokoje pod pory roku?
Wszystkim życzę Miłego dnia.
Trzymajcie się ciepło.

poniedziałek, 2 września 2013

Montag Musik #3.

Dzień dobry wieczór.
Jestem, przyszłam, piszę...
przybywam z poniedziałkową dawką muzyki.
Dziś bez dodatkowych mych paplań.
Zostawiam was z dźwiękami.
Miłego słuchania.

Panama - It's Not Over



MS MR - Hurricane, dorwane z "plotkarskiego" serialu.




Lady Punk - Dobra konstelacja, coś z "naszej" stajni.





Gotye - Bronte



Florence & The Machine - Cosmic Love.



Mieszanka wybuchowa... chociaż wybuchów brak... raczej spokój i odprężenie.

Dobrej nocy.