sobota, 31 sierpnia 2013

Bilder 3.


Ostatnie dni w migawkach ...
Uwielbiam oglądać zdjęcia, te robione cyfrówkami, chwile uwiecznione przez profesjonalnych fotografów... chwile zatrzymane w obiektywie telefonów... 
Fajne jest to, że w dzisiejszych czasach praktycznie każdy, ma aparat przy sobie za sprawą "komórek".
Kiedyś, troszkę lat temu, nosiłam ze sobą codziennie moją cyfrówkę, nie była to jakaś lustrzana na wypasie, z obiektywem jak lufa od czołgu. Po prostu zwykły cyfrowy chwytacz chwil.
Pamiętam jak męczyłam przyjaciółki ciągłym uderzaniem ich po oczach lampą błyskową. 
Czasami były już totalnie wycieńczone, a wręcz zdenerwowane tym, że nie daję im spokoju...
Czy szłyśmy na zwykły spacer, czy  na jakąś wycieczkę... czy to wizyta u lekarza, czy dni spędzone w szkole... leżymy, idziemy stoimy... wszystko to jest uchwycone i zatrzymane na migawkach.
Wracamy, razem bądź osobno do tych chwil oglądając zdjęcia...
i to jest piękne, bo wszystko w nas odżywa, a wspomnienia nabierają barw.


co prawda arcydzieła to to nie są, ale i tu zawrę teraz troszkę prywaty...
bo gdy wrócę kiedyś tu, na bloga, będę mogła sobie przypomnieć te dni.



już bez zbędnego ględzenia...



1. Hello Kitty pozdrawia. 2. Szczęście, napotkane gdzieś w drodze.
3. Wieeeesia. 4. Trawa,słońce,trampki.



5. Uwielbiam kompaktową Nutellę. 6. "Nasze" Łosie.
7. Lista... i jedziemy. 8. I przyjechał kolejny, tym razem original.



9. Pieczemy babeczki *.* 10. Przywędrował goździk.
11. Oczarowało mnie opakowanie tej herbaty. 12. Mighty Leaf Tea Earl Grey.



13. Malowidła naścienne w Galerii, byłam mile zaskoczona. 14. Ulubieniec sierpnia.
15. Radomskie Klasyki. 16. Idzie jesień...



17. Szykujemy się do wyjścia na Air Show. 18. Samolotyyy... Air Show.
19. Zeszytowe szaleństwo z Biedronką. 20. Sowa i przeurocze skarpetki z Tally Weijl.

 
i na koniec piękny zachód słońca z zeszłego tygodnia.


Miłego dnia... 

piątek, 30 sierpnia 2013

Ulubieńcy Sierpnia.

Dzień dobry Wszystkim.
I ja uległam tematyce tych postów, ponieważ jest już ich wysyp w blogosferze.
No nie mogłam się oprzeć...
Także zaprezentuję wam moich ulubieńców sierpnia, którzy niejednokrotnie ratowali moje zmęczone ciało.

A skoro o nim mowa, to najpierw coś co bardzo mi się przysłużyło.

Ciało:


Ziaja pomarańczowe masło do ciała, cena 8,79 zł.
Zakupiłam je niedawno, aczkolwiek nie mogę się z nim rozstać. Jestem z niego bardzo zadowolona, ponieważ ładnie się wchłania, na ogół używam go na noc, po kąpieli, ale za dnia, gdy skóra staje się sucha, też świetnie się sprawdza.

Ziaja gruboziarnisty peeling myjący, cena 9,99 zł.
To jest cudo, skóra jest po nim gładka i odświeżona, w dodatku po jego użyciu jest "złudzenie" chłodzenia, więc na upalne dni był jak znalazł. Nie przeszkadzał mi nawet jego anyżkowy aromat ( nie znosiłam tego zapachu, kojarzył mi się z okropnymi cukierkami na gardło z dzieciństwa ), z którym trzeba się liczyć gdy decydujemy się na jego zakup.

Dla włosów:



Avon mgiełka brzoskwinia/migdał, cena ok 6 zł.
Fajna mgiełka do włosów o przyjemnym brzzoskwiniowo-migdałowym zapachu. Włosy są po niej delikatnie rozświetlone. Niejednokrotnie słyszałam, że mam bardzo ładne perfumy, jak się później okazywało to zasługa mgiełki, bo na prawdę bardzo przyjemnie pachnie.

Dla cery:


Garnier Hydra Adapt, cena 8,79
Kupiłam w Bierdonce w promocji na próbę, jak się teraz okazało, warto było spróbować. Konsystencję kremu ciężko określić, aczkolwiek jest raczej gęsta, nie lejąca się. Zapach bardzo przyjemny, świeży. A działanie? Skóra gładka, dobrze nawilżona. Nie zauważyłam, aż tak wielkiego zmatowienia mojej cery, delikatny efekt jest ale i tak mimo wszystko dostałby w moim rankingu 9 na 10. Z pewnością sięgnę po następny, gdy ten się skończy.

 Makijaż:


Astor krem BB light, cena 13,99.
Sierpień, słońce, ciepło... nie, nie używałam go na całej twarzy, nie lubię mieć nic prócz kremu gdy są takie upały, że człowiek topi się nawet wtedy, gdy leży na łóżku. Jednakże Astor jest tu z innego powodu. Ratował moją cerę przed widocznymi niedoskonałościami. Świetnie sprawdzał się na mojej cerze jako "korektor", który ukrywał krostki, czy wypryski. Dlatego też znalazł się wśród sierpniowych ulubieńców.
Avon baza pod cienie, 11 zł.
 A to małe cudo pomagało mi utrzymać cienie w ryzach. Niby Avonowski produkt, na prawdę rzadko po nie sięgam, ale z tego jestem bardzo zadowolona. Wyostrza kolory cieni i dodatkowo utrzymuje je na powiece. Ogromny plus dla niego, także za jego wydajność.

Stopy:



Sholl złuszczający peeling do stóp.
Dostałam go w prezencie w Rossmannie, stosowałam przez czerwiec, lipiec i sierpień, zostało już niewiele, ale jest bardzo wydajny. Pozatym na prawdę działa, stopy są po nim gładkie i delikatne. Ma przyjemny zapach, a konsystencja jest idealna jak na preparat do stóp, nie ma wielkich ziaren, tylko takie mniejsze.
Gorąco go polecam.

Dla paznokci:
i tutaj aż trzy pozycje.



2 Lakiery z AllePaznokcie po 2,50 każdy. (143 i 34)
Uległam przyjaciółce i zakupiłam aż dwa w sierpiniu. Towarzyszyły mi naprzemiennie na moich paznokciach. Jestem nieziemsko zadowolona, bo za tą cenę mam na prawdę dobry lakier, w dodatku nie muszę czekać na nie i zamawiać przez internet, ponieważ hurtownia mieści się także w mojej miejscowości. Żyć nie umierać.

Golden Rose Rich Color 05, cena 10 zł.
W tym miesiącu sięgałam po niego bardzo często, nawet teraz, gdy piszę tego posta mam go na pazurkach.
Cena jak cena, ale na prawdę szybko schnie, praktycznie zawsze jedna warstwa kryje mi paznokcie.
Czego chcieć więcej?

i to tyle na temat moich ulubieńców.

Dziś zrobiłam porządki w pokoju i jestem przerażona ogromem ciuchów, które zawaliły cały dom.
Mój Pe. stwierdził że moja szafa nie ma dna... ciężko temu zaprzeczyć, fakt faktem... nie wiem czemu mam taki sentyment do ubrań, trzeba z tym trochę powalczyć.
Pozbyłam się ok 30 rzeczy, jak na mnie to bardzo dużo.
Pocieszam się faktem, że zrobiłam miejsce na nowe perełki :)

Ciekawa jestem waszych ulubionych kosmetyków...
A może używałyście któregoś z tych, które ja opisałam?
Dajcie znać.
Tymczasem uciekam pobuszować po blogosferze.


Miłego dnia.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Montag Musik #2

Dzień dobry wszystkim.
Ostatni tydzień przemknął gdzieś ukradkiem z paroma miłymi chwilami.
I nie narzekam, bo tak na prawdę pewnie zacznę marudzić już niedługo...
Zbliża się wrzesień, tak jako studentka mogłabym mieć jeszcze miesiąc wolnego...
Ale właśnie jako studentka mam też kilka obowiązków, których trzeba dopełnić.
Tak więc wraz z 2 września wyruszam do szkoły by odbyć praktyki dydaktyczne.
Będzie z pewnością mnóstwo zabawy, na szczęście nie będę z tym sama i praktyki odbywam z moimi znajomymi z roku.
Miejmy nadzieję, że jakoś szybko to wszystko zleci.

Wracając do zeszłego tygodnia, trzeba wspomnieć o jego końcu.
W sobotę wybraliśmy się z Pe. tam gdzie raczej nie miałam z początku ochoty iść.
Ale w końcu zdecydowaliśmy się pójść i oto byliśmy na Air Show Radom 2013.
Słońce, trochę piachu, ludzi jak "mrówków", mnóstwo huku, hałasu i zamieszania.
Ale warto, co by nie było warto się wybrać.
Nie myślałam, że będę się cieszyć jak małe dziecko na dźwięk podniebnych maszyn.
Tak więc staliśmy w słońcu, na ogromnym polu zwanym lotniskiem, pośród tłumów entuzjastów
i czerpaliśmy mnóstwo radości z każdej chwili, z każdego ryku silników i z każdej akrobacji.
a oto zdjęcie naszego ulubieńca:
SU - 27.

...
Ale wróćmy do poniedziałkowego posta.
I zacznijmy ten tydzień w przyjemnej atmosferze w rytm kojącej muzyki


Wolf Larsen - If I Be Wrong



Angus and Julia Stone - And The Boys




The xx - Chained



Miłego dnia...

czwartek, 22 sierpnia 2013

Eule und Zimmer.


 Przychodzę dziś do was z dawką sowich wnętrzarskich cudaków.
Od czasu do czasu przeszukuję czeluści internetu i natykam się bądź co bądź na te małe i te duże,
na te płaskie i te wypukłe, na wklęsłe, wzorzyste, dziurawe, kolorowe, białe, czarne i puchate sowie dodatki.
Zdaję sobie sprawę z tego, że na pewno nie wszystkim przypadną do gustu...
ale wiem też, iż istnieje na świecie mnóstwo takich sowich maniaków, 
którym sowy zawróciły w głowie, rzecz jasna w tym zdrowym znaczeniu zawrócenia w głowie.
Nie ma się co rozpisywać...
Wklejam sporą porcję obiadową... 

Zapraszam do przejrzenia ze mną malusieńkiej części sowich domowych dodatków.

Home&You.
kolekcja jesienna.

w H&Y jest teraz mnóstwo "gadżetów" z sowami...
a wybrałam te, które najbardziej mi się podobały.


a teraz wyszperane :
źródło: nadruki.
kubek na ołówki,długopisy.
źródło: anthropologie
Dywan.
źródło : Etsy
 Półka na "bambetle"... 
źródło: candystripecloud
 prześliczna poduszka.
źródło: aviaryhome
wieszak. 
źródło: anthropologie
źródło: grahamandgreen

wazon na który nie mogę się napatrzeć.
źródło: grahamandgreen

kolorowe tapety.

dość minimalistyczna pościel z sowim wzorem.
źródło: felizhome
stolik.
źródło: grahamandgreen
sowie wieszaczki.
źródło: kiyata
ceramika.

źródło: roseandgrey

źródło: Etsy




i to tyle na dziś.
Mam nadzieję, że chociaż jedna rzecz zauroczyła was tak jak mnie.
Życzę wszystkim miłego dnia.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Montag Musik #1

Dygresja.

Wiem, że poniedziałki to ponoć najgorsze z najgorszych...
Wiem też, że jaki poniedziałek taki cały tydzień.
Wiem, przekonałam się o tym na własnej skórze, przekonałam się o tym jak bardzo, jak mocno to z pozoru głupie powiedzenie ma swoją rację bytu w naszym świecie.
Bo w końcu dużo zależy od tego jak coś zaczynamy,
tak... dokładnie od tego jak zaczynamy, czy to tydzień, czy to proste codzienne czynności, zależy całokształt naszej pracy.
I niejednokrotnie mój tydzień zaczynał się śmiechem na pierwszych godzinach lekcyjnych w liceum.
Humor ten, z delikatnymi wahaniami trwał przy mnie zazwyczaj do niedzieli.
Czasy liceum dawno gdzieś przepadły, nim się obejrzałam wylądowałam na ostatnim roku moich studiów, a śmieszne poniedziałki zatraciły się gdzieś, miejmy nadzieję że niebezpowrotnie.

Póki jestem, póki mój mózg daje jeszcze znaki swego istnienia, choć czasem mam wrażenie, że chciałby pojechać na wakacje, gdzieś daleko ode mnie, przysłać mi kartkę z pozdrowieniami i całusami...
Póki jeszcze coś jarzę, a moje zwoje są dość zawiłe, będę się starała dzielić się z wami tym, co bez wątpienia przywołuje wspomnienia, sprawia że się relaksujemy... i odpływamy.... tak to działa przynajmniej na mnie i ludzi z mojego otoczenia.
Rozpoczynam więc tydzień w dobrym nastroju, przy dobrej muzyce, w towarzystwie samych sław.

The Cranberries - Linger. Odkryłam ostatnio na nowo...




Bat For Lashes - Moon and Moon. Zostałam oczarowana każdym dźwiękiem tej piosenki.



I...

Frou Frou - Must Be Dreaming. Na koniec...

może ktoś z was zna, może znasz jedną, dwie...
może żadna nie jest znajoma, ale według mnie jest to muzyka dla każdego...
a zwłaszcza muzyka na poniedziałek.


Miłego początku.

środa, 14 sierpnia 2013

Erste.

Jak zwykle...
Normalka...
Ciężko mi było znaleźć czas na naskrobanie czegokolwiek konkretnego na sowim zaułku.
Bo mogę tak pisać w nieskończoność, że zloty, że spoty... no i musiałam wycisnąć te dwa miesiące do ostatnich soków, bo cały wrzesień praktyki...
Jednakże wróciłam, wróciłam z moim pierwszym i miejmy nadzieję nie ostatnim Dnowo-zakupowym wyznaniem.
Będzie o bublach i troszkę prywaty.
Na początek chcę zaznaczyć, iż fakt nieistnienia mnie tutaj, nie komunikowania się przez posty, nie oznacza, że znikam wtedy kompletnie z blogosfery, bo na ogół mój dzień zaczyna się od uprania i ogarnięcia siebie, a później waszego blogowego życia.
Lubię czytać i oglądać, z naciskiem na to drugie, bo uwielbiam robić zdjęcia jak i je podziwiać... dlatego, nabijam wam na ogół codziennie statystyki, bo po prostu uwielbiam przeglądać blogi :)

Dobra, dobra, ale koniec tego pisemnego gadania... przejdźmy do sedna.


Na początek produkty, które w ostatnim czasie sięgnęły dna. A wśród nich znalazły się:
Hity:



- Maskara Rimmel Extra Super Lash, z której korzystania na ogół jestem zadowolona, jest moją deską ratunkową, jak i zamiennikiem, gdy mój tusz z MaxFactora wyzionie ducha, a akurat w pobliżu w promocji jest Super Lash. Stara, poczciwa, do niedawna niezawodna. Nową zakupiłam w promocji w super-pharm za 9,99, niestety jej szczoteczka się posypała, była źle podocinana i do dziś żałuję, że nie wzięłam paragonu, tak to mogłabym im odesłać, ale cóż podmieniłam szczoteczkę ze starej i jakoś maluje.




- Rexona - dear diamond - Crystal - uwielbiam Rexony jako dezodoranty, kiedyś eksperymentowałam z Nivea, ale przerzuciłam się na R i jestem bardzo zadowolona. Oczywiście zawsze staram się zakupić je w promocji i zapłacić mniej niż 8 zł.




- Perfecta - Masło do ciała o aromacie pomarańczy i wanilli - było u mnie od marca, więc oceniam na wydajne i ogólnie jestem z niego zadowolona. Aromat wanilli i pomarańczy mi nie szkodził, chociaż wiem, że niektóre z was na niego narzekały. Dla mnie mimo wszystko, przy regularnym stosowaniu, zdziałało ono wiele, bo zauważyłam, że skóra stawała się gładsza i ciut jędrniejsza... Na pewno zakupię kolejne, ale jak zrobi się chłodniej, bo w lato wolę otaczać się świeżymi cytrusowymi zapachami.




- Batiste - Cherry - Kosmetyk na wagę złota w dzisiejszych zabieganych czasach. Gratuluję jego producentowi, bo stworzył coś, co niejednokrotnie ratowało mnie w sytuacjach kryzysowych. Był u mnie od grudnia 2012. Według mnie jest wydajny, a przede wszystkim bezproblemowy w aplikacji, a efekty jakie daje są ogromne. Bo dosłownie w 2-3 minuty odświeża włosy i od razu można wychodzić z domu. Nawet mój brat go używał i bardzo mu przypadł do gustu.
Denne Dno:


- Avon Solutions - Biust - Największy Bubel z jakim miałam do czynienia ostatnimi czasy, to rzekomy ujędrniacz biustu z Avonu. Gorszego ... no gorszego kosmetyku na oczy nie widziałam, jest to bowiem, klejący się balsam o neutralnym raczej zapachu, rzekomo modelujący i ujędrniający biust. A tak na prawdę to maź, która zlepia, ręce, koszulki i wszystko wkoło a do tego wcale się nie wchłania. O działaniu tego bubla nawet nie wspomnę, bo poza tym, że raczej szkodzi niż poprawia skórę, wspominać nie trzeba.

Przestrzegam przed kupowaniem!




- Elitte - ujędrniający balsam do ciała - bubel w mniejszym stopniu... ale jednak bubel. Mianowicie po pierwszych kilku użyciach był ok. Jednak na cieplejsze dni nie nadaję się wcale, gdyż słabo się wchłania, a skóra po nim jest raczej oleista, klejąca... co mija się z zapewnieniami producenta, że intensywnie ujędrnia, uelastycznia i wygładza. Temu panu podziękujemy...



- Original Source - Wanilia i Malina - jest to próbka, jednak posiadam pełnowymiarowe 500 ml. Jednakże męczę je i męczę a końca nie widać. Zapach średni, na te ciepłe dni mdły i drażniący, ale cóż, trzeba go wykończyć, wyrzucić i zapomnieć.

No i przyszedł upraginiony przeze mnie 14.08. Wybrałam się dziś do Biedronki i musiałam, no musiałam kupić dosłownie 4 rzeczy w kosmetycznym biedronkowym szale... Nie mogłam się im oprzeć.
a oto i one:

- Lakier do paznokci - Eveline - 683
- Garnier Hydra Adapt - Matujący i odświeżający Krem-Sorbet
- Peeling Naturia - Truskawka
- Peeling Naturia - Pomarańcza

To tyle na dziś.
Następny post to zdobycze z ciucholandu za grosze...
Zapraszam.
i pytanie/prośba do was:
Znacie jakiś fajny balsam do ciała ujędrniający/wygładzający?
Jeżeli tak to proszę o propozycję i z góry bardzo dziękuję.

Miłego dnia :)